Obudziłam się jak zwykle, o dziewiątej trzydzieści. Zawsze wstawałam dokładnie o tej godzinie, ponieważ w każdą środę o dziesiątej wychodziłam z Thomasem na miasto. Dziś jednak nie miałam po co szykować się do wyjścia. Tommy'ego już nie było.
Minęły dwa tygodnie odkąd wyjechał. W ciągu tego czasu rozmawiałam z nim może trzy razy. Za każdym razem przepraszał, że nie ma dla mnie zbyt wiele czasu. Rozumiałam to, w końcu spełniał marzenia. Dostał rolę w filmie "John Lennon ; Chłopak znikąd". Miał wcielić się w postać Paul'a McCartney'a, jednego z członków The Beatles. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Thomas jednym z Beatles'ów? Niewiarygodne. Już wkrótce miałam zobaczyć swojego przyjaciela na wielkim ekranie. To było takie ekscytujące, a zarazem frustrujące. Co jeśli zdobędzie grono napalonych fanek?
Nie ukrywam, było mi ciężko. Nie wiedziałam, przez ile czasu go nie zobaczę. Gdybym chociaż znała datę, mogłabym ją odliczać, każdego dnia skreślać kolejne cyfry w kalendarzu. Lecz nie, mi nie dano tej możliwości i musiałam zdać się na łaskę lub niełaskę losu. Tommy nie wiedział dokładnie, kiedy będzie mógł przyjechać do Southwark. Zależało to od tego, jak długą będzie miał przerwę w zdjęciach, jeżeli w ogóle będzie ją miał. Z naszej niedługiej rozmowy telefonicznej wynikło, iż bardzo podoba mu się Nowy York, ludzie na planie są sympatyczni, dobrze się czuje w roli aktora. Jego szczęście było moim szczęściem. Jak to powinno być w przyjaźni.
O dziesiątej jadłam już śniadanie z moją mamą. Stwierdziłam, ze nie warto marnować dnia i pomyślałam, by przejść się potem po mieście. Może spotkam kogoś znajomego.
- Jak się czujesz? - spytała mama smarując kromkę chleba, między czasie odgarniając kosmyki z ramion. Miała piękne, brązowe włosy, których jej szczerze zazdrościłam. Moje były rude i nieco zniszczone na końcach.
- A czemu pytasz? - zadałam, nie patrząc na nią i maltretując resztę sałatki, pozostałej na moim talerzu.
- Po prostu - odpowiedziała luźno, kładąc nóż obok talerzyka.
- Nie wiem - westchnęłam cicho, biorąc do ręki soczyste jabłko, jedno z wielu leżących w wiklinowym koszu na środku stołu - Brakuje mi go, mamo - wzięłam kęs słodkiego owocu i podparłam brodę wolną dłonią.
Mama potrząsnęła głową i powiedziała ;
- Przyjedzie szybciej niż ci się wydaje.
Spojrzałam na rodzicielkę wzrokiem pełnym wątpliwości, lecz ona uśmiechnęła się ciepło i poszła do kuchni. Czasami wydawało mi się, że w ogóle mnie nie rozumie.
W mojej kieszeni wyczułam ruch. Dostałam wiadomość. Zwinnym ruchem wyciągnęłam telefon z kieszeni jeansów i odblokowałam ekran.
Thomas; Dopiero wróciłem z planu. Padam na twarz. Dobranoc, rudzielcu :*
Skrzywiłam się, po czym zdałam sobie sprawę ze zmian stref czasowych. Nowy York jest pięć godzin do tyłu, czyli u Thomas'a jest gdzieś po godzinie piątej. Oh, Tommy, w co ty się wpakowałeś, przecież ty kochasz spać - tak jak ja, pomyślałam i zaśmiałam się cicho.
Przez różnicę czasu ciężko było znaleźć moment, w którym Thomas miałby chwilę, by porozmawiać o normalnej dla nas obojga porze. Pięć godzin różnicy to jednak dość sporo.
- Ava dziś przyjdzie? - spytała mama, przechodząc przez salon z miotełką do ścierania kurzu. Niczym perfekcyjna pani domu.
- Wątpię. Z tego co wiem, jest już z kimś umówiona - oparłam się o ścianę. Tak naprawdę nie była z nikim umówiona... a może była. Bo tak szczerze mówiąc nie wiedziałam. Powiedziałam to na odczepnego.
- Zupełnie jak jej brat - zamyśliła się na chwilę - Wszędzie jej pełno. Nie potrafi usiedzieć w miejscu.
Miała rację. Ava i Thomas byli pod tym względem do siebie podobni. Nie lubili przesiadywać całymi dniami w domu. Woleli wychodzić na miasto, spotykać się z ludźmi. Tommy ze mną i swoimi kolegami, a Ava z przyjaciółkami z równoległych klas. Nigdy nie byłam z nią szczególnie blisko. Lubiłyśmy się, ale to by było chyba na tyle. Może to dlatego, że o wiele bardziej dogadywałam się z chłopcami, przez co miałam więcej kolegów, niż koleżanek. Nie lubiłam rozmawiać o lakierze do paznokci, czy też popowych wokalistach. Ja kochałam motocykle, rock'a i dobre jedzenie. Od czasu do czasu pomarudziłam, jak każda dziewczyna. Jak Tommy to znosił? Nie wiem.
Moja mama natomiast pałała ogromną sympatią do Avy Często zapraszała ją do nas na kawę bądź ciasto. Obie lubiły plotkować, więc świetnie się dobrały. Ja nie miałam takiego kontaktu z mamą. Nie lubiłam mówić jej o swoim życiu, problemach, Od tego miałam Thomasa, któremu i tak nie mówiłam wszystkiego, żeby nie obarczać go moimi zmartwieniami. A teraz i jego zabrakło.
***
- Poproszę małą filiżankę latte macchiato - zwróciłam się w stronę kelnerki.
Siedziałam wraz z Josh'em w "LafCaffe", jednej z moich ulubionych kawiarenek. Subtelny aromat wanili i mielonej kawy unosił się lokalu, wprawiając mnie w dobry nastrój. Miałam szczęście, że spacerując po mieście spotkałam Josha. Nie lubiłam sama przesiadywać w miejscach publicznych.
- A dla pana? - zwróciła się do mojego towarzysza.
- Mokke z dodatkową pianką, proszę - rzucił niedbale i nieco flegmatycznie.
Gdy kelnerka zniknęła za barem, wznowiliśmy rozmowę.
- Czyli nie masz z nim kontaktu? - dopytywałam bruneta. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Rose...
- Mieć mam - podrapał się po brodzie - Ale doskonale wiemy, że to nie to samo. On ma swoje nowe życie, a ja swoje.
- Chciałabym mieć takie samo podejście - potrząsnęłam głową - Cholernie mi go brakuje.
- Rosie - urwał na chwilę - to nie tak, że mi go nie brakuje. Ale męska przyjaźń jest inna, od tej waszej, "babskiej". Nie zrozumiesz tego i chyba nawet nie chciałabyś zrozumieć - przejechał palcem po krawędzi dębowego stołu.
- Może i masz rację - podparłam dłonią brodę, w oczekiwaniu na mój kawowy napój.
Do stolika ponownie podeszła kelnerka, tym razem z naszymi zamówieniami. Moje latte macchiato pachniało wspaniale, a smakowało jeszcze lepiej. Tego było mi trzeba. Słodkiej kawy i rozmowy z kimś bliskim. Josh był jednym z przyjaciół Tommy'ego, ale także i moim. Chodź czasami ostro się sprzeczaliśmy, nasza przyjaźń zawsze wychodziła z tego obronną ręką. I to mnie cieszyło. Czasami miewałam swoje nastroje, o czym wszyscy doskonale wiedzieli, ale poza Thomasem, tylko Josh potrafił sprowadzić mnie na ziemię. Teraz, gdy nie ma Sangstera, tylko on mi pozostał.
- Jak twoja babcia? - zagadnęłam, po chwili ciszy.
- Nieco lepiej - upił łyk kawy - Więcej się rusza. Mówi, że już nie czuje ciężaru na płucach.
- To dobrze - uśmiechnęłam się ciepło, co chłopak odwzajemnił. Lubiłam jego babcię. Była bardzo pogodną kobietą, dopóki nie zaczęła mieć problemów z płucami. Niestety, papierosy bardzo się do tego przyczyniły. Przeklinałam dzień, w którym ja sięgnęłam po pierwszą używkę. Miałam wtedy chyba z czternaście lat. Pamiętam, jaki opieprz dostałam od Thomasa. Teraz mnie to śmieszy, ale wtedy bałam się, że się na mnie pogniewa. Gdy był zdenerwowany, jego mina bywała naprawdę przerażająca. Wtedy na mnie krzyczał, a teraz sam pali! W sumie...ja też. Cóż za cholerny nałóg.
- Nad czym tam myślisz?
- Nad niczym - skłamałam, chcąc nie wracać do tematu siedemnastolatka.
- Uważaj, bo uwierzę - zaśmiał się i, ku mojej uciesze, nie dociekał, co zajmowało moje myśli.
Wychodząc z lokalu zauważyłam, że Josh poprawia swój podkoszulek w lustrze. Kurczę, gdyby nie był moim przyjacielem, prawdopodobnie obejrzałabym się za nim na ulicy. Był wysportowany, opalony, z burzą średniej długości falowanych, brązowych włosów. Miał ładne, szare oczy. Połowa dziewczyn z mojej klasy szalała za nim. I w sumie im się nie dziwię.
- Tak, tak, piękny jesteś - zaśmiałam się - Idziemy.
I wyszliśmy z kawiarenki.
Nagle ogarnęła mnie myśl, jak dziwnie byłoby chodzić z Joshem. Znając wszystkie upokarzające fakty z jego życia...Nie, za żadne pieniądze! Nieświadomie się zaśmiałam, co nie umknęło uwadze bruneta.
- Co cię tak cieszy?
- Zastanawiałam się, jak to było być z tobą w związku.
Josh chwilowo stanął, zmrużył oczy i przestąpił z lewej nogi na prawą.
- Spokojnie! - wyciągnęłam ręce w geście obronnym - Znając większość twoich sekretów nie byłabym w stanie - wybuchnęłam śmiechem. On doskonale wiedział, które sekrety mam na myśli. Na przykład, gdy miał dziewięć lat, pies sąsiadów gonił go po dzielnicy, zrywając z niego letnie spodenki z hawajskim motywem. A biedak nie miał nic pod spodem. Dlaczego ja to musiałam zobaczyć? Albo, gdy mając piętnaście lat upił się w Nowy Rok, a następnie zwrócił całą zawartość żołądka na ulicę, przed domem moim i Thomasa. A ja musiałam to oglądać każdego kolejnego dnia, dopóki deszcz nie zmył tego z jedni, ponieważ nikomu nie przyszło do głowy, by to sprzątnąć. Tyle chyba wystarczyło...
- Bogu dzięki, że jesteś jedyną dziewczyną, która widziała najbardziej żenujące sceny z mojego życia - objął mnie przyjacielsko ramieniem i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Tak oto prezentuje się pierwszy rozdział. Takie małe wprowadzenie do świata Rose i Thomasa. No i nieziemski Josh <3 Powoli będę ruszać z akcją, niestety nie mogę przyśpieszyć. Nic na razie nie zdradzam, mam nadzieję, że rozdział przypadł do gustu. Coś jeszcze a propos piosenki, ktorą wstawiłam do rozdziału. Przesłuchajcie jej, moim zdaniem jest boska! <3 Fanom rock'a powinna się spodobać :D Buziaki od Raven :*
GDZIE
OdpowiedzUsuńKURWA
THOMAS?!
Brakuje mi go 😢
Będzie w następnym? 😢
Kuźwa, ale co do Josha, to on mi się kojarzy z Ashtonem XDDD
Avy wszędzie pełno....Tak jak autorki? XDDDDD Nie no, kc😘
*przestań mi truć dupe na pv o koma*
Dobra,to ja czekam na rozwój akcji w następnym rozdziale (mam nadzieję że bd xD)
Albo chociaż na Sangstera ❤
Dobra, to ten , weny i czekam na next :**
ślimak (XDDDD) twoja Domcia
Dobrze, że ma wokół siebie takich przyjaciół. Thomas pojechał ale jak kocha to wróci jak to się mówi ;P
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny bardzo mi się podoba ;)
Jeeeej, naprawdę przyjemna historia, lekka i ciekawa. :) Tylko Rose chyba za dużo się użala nad odejściem Thomasa... Przynajmniej mnie się tak wydaje. Ale to nic, i tak będę czytać dalej. ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny :*
Ojejej... No i biedna Rose została sama :/ Rozumiem ją. Tak ładnie opisałaś wszystko, że poczułam się tak, jakbym była w jej ciele, wiesz? Poczułam się Rose, weszłam w nią, utożsamiłam, słyszałam jej myśli i czułam jej ból. Pewnie tak samo bym się czuła, gdyby ktoś mi tak bliski wyjechałby nagle. Nie mogłabym znieść tego i pewnie szukałabym zastępstwa w postaci multum znajomych. A Rose? Rose z jednym przyjacielem spędziła czas.
OdpowiedzUsuńMało akcji, rozdział pełen przemyśleń i nic się nie dzieje, ale uważam, że jest okej. Czytało mi się bardzo przyjemnie, przebrnęłam przez niego na jednym oddechu. Lecę czytać kolejny rozdział. ^^
Trafiłam na Twojego bloga i cóż... stwierdzam ,że bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Tylko tak dalej :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPS: Kochana, zapraszam Cię na mojego bloga, może akurat Ci się spodoba i zostaniesz ze mną. Proszę także o komentarz. :* http://newcompany-zaynmalik-ff.blogspot.com/
Bardzo mi się podoba, że w odróżnieniu do innych ff w twoim Thomas jest aktorem - tak jak w realu- a nie zwykłym chłopakiem spotkanym na ulicy.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle CZEMU NIE MA TU THOMASA?! Mam nadzieję, że w następnym się pojawi.
Pozdrawiam
Kot